Strony

wtorek, 5 stycznia 2016

VALKYRIE'S CRY - Triumph and tragedy (2015)

6 lat przyszło na czekać na nowe dzieło Valkyrie's Cry czyli kanadyjskiego zespołu, który stara się iść w ślady Sacred Steel, Jag Panzer czy Manowar. Z kolei aspekt tworzenia melodii przypomina czasami twórczość Iron Maiden. Jeśli chodzi o toporne brzmienie riffów czy partii gitarowych to można doszukać się w tym wpływów Grave Digger. Kapela działa od 2004r ale na swoim koncie ma tylko dwa albumy, z czego ten najnowszy „triumph and tragedy” ukazał się po 6 latach od wydania debiutanckiego „valkyrie's cry”. Nowy album to kawał solidnego true heavy metalu z pewnymi elementami power metalu. Nie ma mowy o czymś oryginalnym czy perfekcyjnym, ale nie ma tutaj chyba nikogo co by tego oczekiwał. Więc jaki jest nowy krążek Kanadyjczyków ?

Przede wszystkim prosty, naturalny, solidny i pozbawiony jakiś nowinek technicznych czy prób eksperymentowania. To co dostajemy w zamian za naszą uwagę i poświęcony czas to właśnie porządnie zagrany melodyjny heavy/power metal w rycerskiej odsłonie. Może brzmienie jest niszowe, może wokal Kevina McWattersa jest specyficzny i nie do końca przekonujący, a kompozycje dość wtórne, ale słucha się tego naprawdę przyjemnie. Zaczyna się całkiem przyzwoicie bo od marszowego „Brünnhilde”. Tutaj zespół zabiera nas w rejony tradycyjnego amerykańskiego heavy metalu, z nutką epickości. Prawdziwy potencjał kapeli poznajemy dopiero w melodyjnym i nieco shredowym „Ludus Magnus”. Ten kawałek pokazuje przede wszystkim talent Justina Godina, który jest nie tylko dobrym kompozytorem ale i gitarzystą. Może nie tworzy niczego nowego, ale słychać że wkłada w to sporo pracy i serca. Riffy są melodyjne, zadziorne i zapadają w pamięci. Odzwierciedleniem tego jest również rycerski, energiczny „Sacramentum Gladitorium”. Urozmaicenia dostarcza świetny instrumentalny kawałek w postaci „Badinerie”. Płyta wypada naprawdę dobrze dzięki takim petardom jak nieco speed metalowy Blacksmith” czy „Divine Pymander” z nutką neoklasycznego grania. Całość zamyka energiczny i bardzo melodyjny „Prometheus”, który jest taką jakby wisienką na torcie. Prawdziwa jazda bez trzymanki i tak powinien brzmieć prawdziwy rycerski heavy/power metal. Jasne, są pewne nie dociągnięcia i niektóre elementy trzeba by jeszcze dopracować, ale mimo to brzmi to imponująco.

Valkyrie's Cry zaznaczył swoją obecność na heavy metalowym rynku. Każdy kto gustuje w muzyce Sacred Steel, Manowar, Jag Panzer czy Stormwarrior, ten z pewnością powinien zapoznać się z najnowszym dziełem Kanadyjczyków i z pewnością nie pożałuje. Płyta kipi energią, pomysłowe riffy to kolejny atut, a całość słucha się nie zwykle przyjemnie. Największy minus to nie dopracowane brzmienie i specyficzny wokal Kevina. Zespół nadrabia pewne niedociągnięcia naprawdę udanym materiałem. Polecam mimo wszystko posłuchać Valkyries Cry. Nie pożałujecie swojej decyzji.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz